czwartek, 14 maja 2015

Podsumowanie 19 tygodnia roku!





W tym tygodniu czeka mnie maraton sztafetowy EKIDEN! Zapisałem się, a właściwie dołączyłem do drużyny na przełomie lutego i marca jeśli dobrze pamiętam. Zawody są 10 maja. Wtedy dopiero zaczynałem moje bieganie więc zgłosiłem się na odcinek 5km. Dziś, mając już 3 starty w zawodach za sobą, wybrałbym 10 km. Ale to nic. Biegnę ostatni, 5 km. I pokażę klasę :D
Mój rekord z Chęć na 5 w Lublinie, czyli debiut pobiegłem w 24:13. Generalnie na treningach nie biegam szybciej, nawet teraz, ponad miesiąc po tych zawodach, ale w Warszawie gdzie odbywa się Ekiden na pewno pobiegnę szybciej :D No nie może być inaczej!
Zacząłem właśnie przygotowania do zawodów:

poniedziałek, 4 maja 2015

Podsumowanie 18 tygodnia roku.

Mocny tydzień, 5 dnia czyli w piątek biegnę maraton sztafetowy. Z mocnymi podbiegami (5 pięter).
Tak więc planuję 3 dni treningów i dzień odpoczynku przed zawodami.

Poniedziałek:

Zaczynamy mocnym akcentem. Rano oddałem krew. Nie wyspałem się bo nocna zmiana w niedzielę ;/. Ale innego terminu nie było za bardzo na oddawanie, więc wstałem o 11 i o 12 już jadłem czekoladę kokosową :D
Odczekałem nieco, aż czekolada zmieni się w świeżą krew i poszedłem na trening. Najpierw 5km rozgrzewki w tempie ~5min/km. Dobiegłem na stok i zacząłem ćwiczyć siłę biegową, czyli w moim przypadku wbieganie i zbieganie z stoku narciarskiego. Tym razem udało mi się 10 serii wykonać, może było by więcej, ale było już tak ciemno, że nie widziałem nic :D
Do tego gdzieś tam w głowie siedziało żeby się nie wykończyć za bardzo bo zaraz zawody.
Tak więc 10 serii w 47 minut, co endomondo wymierzył na 5.52 km.
Całkiem zacnie, biorąc pod uwagę, że tydzień temu zrobiłem tylko 5 i to ledwo... i taaaaakie zakwasy były ;) A teraz 10 i jeszcze luz był.
Na koniec niecały kilometr biegu do domu.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Podsumowanie 17 tygodnia roku.

Zamiast opisywać każdy trening z osobna, postanowiłem robić cotygodniowe podsumowanie. Może dzięki temu uda mi się lepiej zarchiwizować moje postępy.

Zeszły tydzień uważam za w miarę udany. W niedzielę szesnastego tygodnia biegłem swoje pierwsze zawody na 10 km więc myślałem, że po nich odpocznę sobie troszkę.
Co ciekawe miałem lekkie zakwasy po tym biegu, znaczy to że jednak dałem z siebie wiele na tych zawodach. Miał być odpoczynek, pierwsza zmiana w pracy a potem leniuchowanie. Jednak kolega namówił mnie na moje pierwsze podbiegi po pracy :D I tak rozpocząłem tydzień:

niedziela, 26 kwietnia 2015

Pierwszy bieg na 10 km!

19 kwietnia 2015 odbył się mój pierwszy bieg na 10 km. Nie byłem zadowolony z przygotować, nie czułem się w formie, wręcz przeciwnie. Chociaż w tym temacie też przechodziłem ze skrajności w skrajność.
Albo czułem się świetnie i chciałem biec już zaraz, albo znów czułem się źle i wszystko mnie bolało.
Ale końcu nadeszła niedziela i dzień startu.

Tym razem nie byłem już tak zestresowany. Przespałem noc spokojnie :) Jak zwykle nie ogarnąłem odbioru pakietu startowego wcześniej więc musiałem stawić się w godzinach 9:00-10:00.

niedziela, 22 marca 2015

Debiut w zawodach, celowałem w 27 min. Nie udało się :D


Nie mogłem się już doczekać dzisiejszego dnia. Opracowałem cały plan biegu, kilka planów. Przygotowywałem się od powrotu po kontuzji do moich pierwszych zawodów w życiu. Zmiany w pracy wypadły mi idealnie, 2 dni wolnego przed samym dniem biegu. Rewelacja.
Cały tydzień ciężkiego treningu za mną. Uważałem żeby się nie przetrenować. Plan dopracowałem co do dni. Piątek czyli pierwszy dzień wolnego to ostateczny sprawdzian na świeżym powietrzu, bo cały tydzień trenowałem na siłowni na bieżni mechanicznej.
Sobota pełna regeneracja. Nie ruszanie się z łóżka/stołka przed kompem. Ewentualnie mały spacer do sklepu.
Niedziela = zawody. Poprawienie życiówki (28 min) z treningów co najmniej o minutę. Celowałem w czas 27 minut. Na początek to dobry plan, pomyślałem.
Jednak obudziłem się w piątek z bólem gardła i wszystkich mięśni... "No ładnie KUR#%" pomyślałem sobie...


środa, 18 marca 2015

Kolejne dni, kolejne treningi.

Wczoraj druga zmiana więc miałem czas tylko rano. A jak to rano jest każdy wie. Trzeba zrobić tyle rzeczy, śpi się do późna itp. Więc siłownia odpadła już w przedbiegach bo od startu przygotowań (pakowanie torby) do powrotu potrzebuję minimum 2 godzin. Zakładając, że będzie to lekki trening i krótki. Dajmy szansę basenowi. W końcu byłem dopiero raz! A tu KONA czeka na mnie przecież.

poniedziałek, 16 marca 2015

Taaaaaaaaaaaaka porcja endorfiny! Siła regeneracji!

Wczoraj, czyli w niedzielę wypadł mi dzień wolny. Normalnie pracuję w weekendy i w trakcie tygodnia mam wolne 2 dni lub 1... no cóż, "bo to Polska, nie elegancja Francja...", jak mawiał pewien poeta. Tak czy inaczej miałem wczoraj wolne. Tak mnie nosiło... tak chciałem coś porobić, iść na siłownię, albo chociaż pobiegać 20 min. Ale nie. Udało mi się nie wyjść nawet na spacer. Chciałem iść na spacer na drugi koniec miasta do Lidla żeby nagrodzić się jakimś kiwi lub innym kalafiorem za wytrwanie w dniu regeneracji, ale okazało się, że za 30 min zamykają. Niby mogłem samochodem pojechać i zdążyć, no ale ostatecznie postanowiłem już zostać w domu.
Wstałem około 10-11 rano, wypoczęty jak nigdy. Jadłem same dobre i zdrowe rzeczy, około 2700 kcal! Normalnie zjadam 2200 w dni nietreningowe i do 2800 w treningowe. Naładowałem się węglowodanami.
Leżałem, oglądałem filmy, grałem na kompie, buszowałem po necie, czytałem książkę i czas jakoś zleciał do 20, o której poszedłem spać.