Powinienem być zmęczony... ale energia mnie rozpiera! Hahahahaha! Czuję w sobie taką moc, że mógłbym zaraz pobiec triatlon. Wybrałem się dziś na siłownię. Oczywiście bałem się :D
Spakowałem wszystko co potrzebne, oczywiście zapomniałem klapek, wymyłem moje ekidenki i pojechałem. Siłownia ładna, duża w galerii handlowej jednego z marketów.
Wchodzę i od razu "CZEŚĆ!" od urodziwej dziewczyny zza lady recepcji. Nieco speszony, odpowiedziałem "cześć". Ale siłownia nie była mi już potrzebna...
Przy recepcji stał koleś wyglądający jak strongman, ale nie jakiś tłusty, bardziej taki wyrzeźbiony i napakowany. Widać że wracał z siłowni do szatni, zatrzymał się przy recepcji i zagadywał do wspomnianej dziewczyny.
I wtedy w drzwiach pojawiłem się ja, minęło może pół sekundy a ona zapomniała o nim jakby w ogóle nie istniał i wypaliła do mnie "cześć!" patrząc pięknymi oczami na mnie, nie na strongmena...
Jak wspomniałem wcześniej, siłownia już nie była mi potrzebna, wszystkie mięśnie w tym momencie urosły dużo bardziej niż po morderczym treningu.
Na skrzydłach których dostałem podleciałem szybko do niej i powiedziałem o co chodzi. Dostałem kluczyk do szatni, instrukcje jak do niej trafić i którędy potem na siłownię.
W szatni parę osób, wszyscy od razu "siema", myślałem że będzie strasznie, nie było :)
Przebrałem się i poszedłem już na samą siłownię. Była godzina 10 rano, dziś mam 2 zmianę więc pomyślałem że to będzie dobry plan pójść rano na pierwszy raz, gdy ludzi nie ma zbyt wielu.
Oczywiście myliłem się :D. Ludzi było całkiem sporo. Przemknąłem szybko korytarzem, że niby do łazienki... Znajdowała się ona na końcu. Po drodze mijałem główną salę siłowni ze sprzętem, na przeciwko niej mniejsza sala z rowerkami w kółku, jakieś zajęcia grupowe tam się pewnie rozgrywają. Dalej sala z różnymi orbitrekami, stepperami, bieżniami itp. Parę mniejszych sal z jakimiś dziwnymi urządzeniami itp.
Trening chciałem zacząć od bieżni lub lepiej orbitreka. Rozgrzewka 10-15 min, potem na maszyny/sztangi/hantle przypuścić atak.
Jednak... w sali z tymi urządzeniami było dużo ludzi, 90% to oczywiście kobiety... nie żebym się ich jakoś panicznie bał... no ale nie chciałem wyglądać jak typ z setek filmików na youtubie który nie ogarnia gdzie jest i po co tu się znalazł. Wybrałem więc jeden z rowerków w sali na początku. Były wszystkie wolne, ale najważniejsze że widać z nich było całą salę główną. Pomyślałem więc, że to świetna okazja żeby popatrzeć jak się ćwiczy :D Siadłem więc sobie i rozpocząłem rozgrzewkę.
Pedałowałem sobie, czytałem na tel o ćwiczeniach wielostawowych, i obserwowałem ćwiczących. Minęło 10 min rozgrzewki i przyszło pierwsze zdziwienie. Jechałem dość szybko, czułem 4-głowe cały czas. Lało się ze mnie jak z cebra. I to nie jakieś kropelki potu, tylko wielkie krople potu nawet na przedramionach. Tempo trzymałem dobre, a nie miałem nawet zadyszki ;o Normalnie oddychałem, mogłem rozmawiać swobodnie. Czy to bieganie tak bardzo poprawiło u mnie kondycję?
Postanowiłem dalej jechać, jechałem, jechałem i tak wybiło pół godziny. Czułem ze 4-głowe są już zmęczone trochę, lało się zemnie jeszcze bardziej, ale tętno dalej niskie.
Postanowiłem iść na siłownię. Trochę się ociągałem i bałem, ale zobaczyłem ze 2 dziewczyny z strefy fitnesu na którą bałem się wejść właśnie poszła na ciężary, więc sam też zdobyłem się na odwagę.
Nie miałem żadnego planu treningowego na dziś. Zgodnie z podpowiedziami internetów poszedłem pooglądać maszyny i zaznajomić się z nimi. Nikogo nie było przy maszynie do ćwiczenia pleców więc od razu tam poszedłem. Nie tak od razu, trochę postałem i zastanawiałem się od czego zacząć (oglądając jak ćwiczą dziewczyny :D). Siadłem, dojebałem ciężar na 3/4 i jazda. Oczywiście robiłem to źle, robiłem to ledwo. Wyszedłem na janusza siłowni tak bardzo jak tego nie chciałem :)
Podbił do mnie jakiś typ, ciśnienie krwi i zawroty głowy pozowliły mi zrozumieć z jego wypowiedzi tylko "mogę?" pokazując na moją maszynę. Ja że ok, jasne, i odwróciłem się w stronę mojej wody. A on do mnie żebym patrzył.
No to patrzę, a on zaczyna mi tłumaczyć:
-tu trzeba tak złapać, odginasz się tutaj i tu ciągniesz. Patrz, widzisz? Czuje plecy a nie tak jak Ty, że tylko bicepsami. Tu się odginasz ale nie za mocno, zobacz tu dotąd.
-Aaaaaaaaaaaaaa, ok, czaje. daj mi spróbować.
I znowu siadam, i robię wedle jego zaleceń, czuję plecy, pala żywym ogniem!
A on znów, że nie taki ciężar, muszę zacząć od mniejszego, i nie pytając mnie o zdanie wyciągnął blokadę i wsadził gdzieś na początek.
Cwiczę dalej, prawie bez oporu, a on patrzy i mówi:
- no teraz lepiej, o to chodzi
I poszedł :D
HAHA! Zwiększyłem ciężar nieco i zrobiłem jeszcze kilka serii.
Potem pobawiłem się hantlami, a na koniec czując już że rosnę w górnych partiach mięśni, udałem się potrenować nieco mój czteropak i pozbierałem się do sklepu na zakupy. Wziąłem jeszcze prysznic, znów wychodząc na janusza bo zapomniałem oczywiście klapek... ale nikt nic nie powiedział. Może nikt nie zauważył :D?
W sklepie kupiłem pare rzeczy i 3 kilo groszku za 12 zł... mrożonego! WoW. Ale mi się promocja trafiła :D
Wróciłem do domu, ugotowałem sobie jedzenie, zjadłem, wypiłem białko sojowe (nie w tej kolejności ;p) i zbieram się do pracy.
W niedzielę mam zamiar biegać, pływać i oczywiście iść na siłkę :D
Jutro przed pracą też pójdę! A co!
Trochę czytałem ale w momencie gdy trafiłem na fragment:
OdpowiedzUsuń...Siadłem, dojebałem ciężar na 3/4 i jazda...
zrezygnowałem.
Pewnie gdy twoja mama wracała z zakupów, to też mówiła, że jej ciężko bo ma dojebane siatki... współczuję...
Super wpis :). Trzymam kciuki za wyniki i wytrwałość. Każdy miał kiedyś swój pierwszy raz na siłowni i doskonale wie jak się wtedy czuł :)!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń