Ostatnie dni były bardzo zapracowane dla mnie. Nie biegałem już od 5 dni. Ale nie z lenistwa. Chciałem dać nieco odpocząć kolanu i zobaczyć jaki będzie efekt. Jednak nie leniuchowałem w tym czasie.
Byłem na basenie, byłem na siłowni, no i jezdziłem też na rowerku. Miałem plan pobiec w niedzielę na bieżni szkolnej, w pełni wypoczęty, po przygotowaniach na rowerku, siłowni i basenie miał paść rekord na 5 km, który miał być sprawdzianem formy bo za niecałe 2 tyg chcę wystartować w swoich pierwszych zawodach.
Niestety... jakieś zatrucie mnie dopadło i zmiany w pracy tak się ułożyły że nie dałem rady w niedziele.
Przełożyłem na dziś rano, no ale doszedłem do wniosku, że na szkolnej bieżni którą wytypowałem na bicie rekordu może ktoś być... na przykład dzieciaki mające W-F...
Postanowiłem dać odpocząć kolanu i wybrać się na dłuższy bieg leśnymi drogami. Plan zakładał 10 km. Ale zgubiłem się i od około 7 km biegłem już ulicami. Cała trasa wyniosła około 11,78km.
Gdyby doliczyć rozgrzewkę to ponad 12 km spokojnie, ale endomondo włączyłem dopiero po rozgrzewce by zmierzyć ten czas na 5 km!
Nie był zbyt dobry, to co spotkało mnie w lesie bardzo mnie zaskoczyło. Ciągłe spadki i podbiegi. Dopiero po 5 km zaczęło się w miarę równe bieganie, ale byłem już dość zmęczony, do tego trasa strasznie przeorana jakimiś ciężarówkami, wszędzie koleiny, błoto itp.
Potem zgubiłem trasę, tam gdzie miała być droga było szczere pole... Później tam gdzie miałem skręcić w lewo pobiegłem prosto i tak wyszło parę dodatkowych kilometrów :D
Ale, ale... zrobiłem rekord na 10 km! A kolano nie bolało ani troszkę. Biegłem po miękkim więc się tego spodziewałem, ale potem biegłem po chodnikach, i nie było bólu kolana, nie było nawet tego uczucia strasznego które towarzyszyło mi od powrotu po kontuzji.
Nie wiem czy to zasługa tak długiego - 5 dniowego - odpoczynku, czy biegania po miękkim?
Nieważne, ważne, że nie boli, więc pojutrze albo bieżnia i sprawdzanie się na 5 km, albo mocny trening interwałowy.
Pod koniec biegania dostałem od kumpla wiadomość: "Czy idę na siłownię dziś z nim?" Heh, no raczej że idę! Tego mi było trzeba. Kogoś zaprawionego w bojach, żebym nie wyszedł znów na janusza na siłowni.
Jeśli łączymy jednego dnia siłownię z bieganiem to powinniśmy to robić właśnie w takiej kolejności. Najpierw siłka i spalanie glikogenu, potem bieganie i spalanie tłuszczu.
No ale nie mogłem przepuścić tej okazji.
Ostatnie dni czułem się okropnie, masa pracy + brak biegania + zatrucie wywołało u mnie bardzo złe samopoczucie. Ale endorfiny z biegu a potem z siłowni obróciły sytuację o 180 stopni ;)
Jestem zadowolony bo:
-Przebiegłem 12 km!
-Zrobiłem rekord na 10 km (1g:03m:52s)!
-Zrobiłem bardzo ciężki trening na siłowni :D
Dziś przebiegłem:
- 11,78 km w czasie 1 godz 19 min i 37 sec!
- Średnie tempo to 6:46 min/km (poprzedni trening 6:31 min/km)
- Max tempo 3:30 min/km (poprzedni trening 3:33 min/km)
- Spotkani biegacze na trasie: 0!
Nie spotkałem dziś żadnych biegaczy, ani biegaczek. Ale było coś lepszego...
W lesie stał zaparkowany samochód, przebiegałem obok i rzuciłem okiem... już wcześniej wiedziałem co tam się będzie wyprawiać... no ale... tak jak się spodziewałem z tyłu leżał jakiś rozebrany koleś na czymś... nie wiem na czym bo zasłaniał to, a przez okienko i tą chwilkę którą zerkałem nie było widać... Widać było tylko podniesione nogi, niezbyt zgrabne i owłosione... wolę nie myśleć co tam się wyprawiało :D
Zegarek tyka. Po 20 marca biegnę swoje pierwsze zawody na 5 km. Potem robię Test Wellness (Analiza składu ciała) więc nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba wziąć się w garść!
Piosenka przy której biłem rekord na 10 km to "drużyna mistrzów - wierz w siebie". Nawet jeśli ktoś nie lubi takiej muzyki to warto zobaczyć teledysk. BARDZO motywuje ;)
Do następnego razu ;)
Bardzo dobry plan treningowy, życze powodzenia w dalszych ćwiczeniach i treningu.
OdpowiedzUsuń